poniedziałek, 14 października 2013

Prolog

Drogi Pamiętniku! 

Jest to mój pierwszy wpis więc się przedstawię. Nazywam się Violetta oraz mam już w sumie 17 lat. Żyję pod kloszem mojego Ojca, moja Mama... nie żyje. Była ona sławną śpiewaczką operową. Pochodzę z Buenos Aires, ale na chwile obecną mieszkam w Madrycie. Kiedy miałam zaledwie pięć lat - tuż po śmierci mojej mamy, wyprowadziłam się z Buenos Aires, zarazem zostawiając tam Olgę oraz Ramallo. Na samym początku mieszkałam w Atenach, lecz po upływie jakiś... może dwóch lat? Zmieniłam miejsce zamieszkania, tym razem był to Rzym. Zaczęłam tam stopniowo poznawać moich kolegów. Niestety mój Tata znów mnie wywiózł, tym razem do Madrytu. Tak do dziś Mieszkam tutaj, w owym Madrycie. Jedyną osobą, z którą utrzymuję kontakt jest Federico. Poznałam go we Włoszech i szczerze mówiąc najbardziej go polubiłam, spośród rówieśników. Oprócz tych przeprowadzek, nie mam rodziny prócz mojego taty. Fakt to trochę dziwne. Kiedy zaczynałam drążyć temat o rodzinie, zawsze mówił jakąś wymówkę. Nie chodzę do żadnej szkoły, uczy mnie guwernantka - pani sztywna.

Przerwałam pisanie. Przeczytałam jeszcze raz to co napisałam. Pustka. Mam wyjątkowo nudne życie. Czas to zmienić. Nagle otworzyły się drzwi. W nich ukazał się mój ojciec.

- Violetta, pakuj się - zarządził mój ojciec.
- Słucham? - Pomimo tego, że tyle razy mnie wywoził, ja go nadal kocham. Normalna nastolatka zbuntowała by się i nie odzywałby się do niego, ale nie ja. Nie jestem jak wszystkie nastolatki, jestem księżniczką uwięzioną w wieży.
- Pakuj się - powtórzył
- Mogę się dowiedzieć gdzie tym razem wyjeżdżamy i dlaczego? - zapytałam dość widoczną nutą złości.
- Po pierwsze, nie takim tonem. Po drugie tak możesz. Wyjeżdżamy do Buenos Aires a dlatego, iż dostałem nową posadę. 
- Aha, rozumiem - Powiedziałam. Przyznaję jestem szczęśliwa, że wracamy do Buenos Aires. Może wreszcie się dowiem na temat mojej rodziny.
- Za ile mamy samolot? - zapytałam. Nie wiem dlaczego, ale miałam wrażenie, że ta rozmowa jest jakaś taka... sztywna.
- Za 3 godziny - rzekł.
- A co z guwernantką? - ponownie zapytałam
- Nie jedzie z nami - czyli jest nadzieja, że będę chodzić do normalnej szkoły.
- A mogłabym chodzić do normalnej szkoły - powiedziałam prosto z mostu.
- Dobrze wiesz co sądzę na ten temat 
- Ale tatusiu - Zrobiłam maślane oczka.
- Nie i koniec. 
- Ale... 
- Nie. Idź się pakować bo nie zdążysz. 
- Ehh... No dobrze - Spuściłam wzrok po czym mój ojciec wyszedł. Rozpoczęłam moje pakowanie. Spakowałam się w... 4 walizkach. W ostatniej ledwo co zmieściłam moje ubrania. Spojrzałam na zegar. Jest 17:15. CO!? JUŻ!? W bardzo szybkim tempem pobiegłam po schodach. Uściskałam Sofie* po czym udaliśmy się wraz z moim ojcem na lotnisko. 

Drogi Pamiętniku! 

Tak, znowu się wyprowadzam! Tym razem nie mam powodu do złości. Przeprowadzamy się do Argentyny, a dokładniej do Buenos Aires. Na dodatek nie jedzie z nami pani Smith**! Co prawda nie udało mi się wybłagać mojego ojca, abym chodziła do zwykłej szkoły, ale cóż... Mam taki cel. 

- Pasażerowie lotu Madryt - Buenos Aires są proszeni na pokład samolotu.
- Ruszajmy - powiedziałam po czym udałam się do barierki.

*Sofia - Gosposia zajmująca się domem państwa Castillo w Madrycie
** Smith - Nazwisko guwernantki Violi
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Przyznaję, dość długie jak na Prolog.
Do następnego rozdziału :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz