Drogi Pamiętniku!
Jestem w tej chwili w samolocie. Ruszając w stronę bramki, gdzie przejeżdżają bagaże ( chyba wiesz o co mi chodzi ) wpadłam na chłopaka. Wyglądał on mniej więcej tak :
Tak wiem, wiem. Nie mam jakiś wyjątkowych zdolności plastycznych, ale nie wyszło mi to najgorzej. Przyznaję, w rzeczywistości to za brzydki nie był. Nie mam pojęcia czemu, ale czuję, że on będzie miał dość duży wpływ w moim życiu. Może to miłość? Nie no co ty Violka? Spotykasz i taranujesz chłopaka, a ty myślisz, że to miłość? Bez sensu. Nawet gdyby, to mój ojciec by nie zaakceptował tego, że byłabym z kimś w związku. On uważa, że będzie jedynym mężczyzną w moim życiu.
- Proszę zapiąć pasy, za chwile odbędzie się lądowanie - wypowiedział głos z głośnika.
- Tatusiu, ja się boję. A jak samolot się rozbiję!? - zaczęłam panikować
- Violu, spokojnie, raz na sto przypadków zdarza się wypadek - próbował mnie uspokoić, ale mu się to nie udawało.
- A co jeżeli my jesteśmy tym jednym na sto!? Ja nie chcę umierać! - Wstałam z siedzenia i zaczęłam to, co raz głośniej panikować.
- Ja nigdy nie miałam kota, psa ani chłopaka! Jestem za młoda aby umierać - wydarłam się na cały samolot, bynajmniej mi się tak zdawało.
- Violu, spokojnie. Przepraszam za córkę, to jej pierwszy lot - powiedział do ludzi krzywo patrzących na mnie.
- Ale tato... - już miałam zacząć panikować, lecz mój tata mnie przytulił. Poczułam się bezpieczniej oraz się uspokoiłam. Po całym incydencje powróciłam na mój wygodny fotel i zapięłam pasy. Reszta lotu odbyła się bez komplikacji. Po skończonej podróży czekał na nas Ramallo - zaufany przyjaciel, a zarazem doradca mojego ojca. Wsiedliśmy do czarnego samochodu po czym dojechaliśmy do nowo-starego domu. Kiedy weszłam poczułam cudowny zapach. Zapewne Olga gotuje. Nie myliłam się. Kiedy weszłam do kuchni Olga do mnie podbiegła.
- Moja maleńka kruszynka, jak ja za tobą tęskniłam - mówiła przy czym mnie tuliła ( czytaj: dusiła )
- Olgo... brakuje mi po...wietrza - oznajmiłam po czym mnie puściła. Po skończonych przywitaniach ruszyłam do pokoju oraz zaczęłam się rozpakowywać.Kiedy skończyłam chciałam iść do kuchni. Schodziłam po schodach gdy nagle zobaczyłam mojego ojca kłócącego się z jakąś kobietą. Ta kobieta mi kogoś przypomniała. Mniejsza o to. Postanowiłam przysłuchać się rozmowie. Wiem, ze to trochę wścibskie, no ale cóż, z moją ciekawością nic nie wygra.
- Ale German, dlaczego nic nie mówiłeś o tym Violetcie? - zapytała bardzo spokojnie
- Nie chcę, żeby żyła przeszłością - odpowiedział German
- Ale to jej matka! Jeszcze jej rodzinę ukrywałeś! Ty rozumiesz, jak ona się czuje samotnie!? - krzyknęła kobieta.
- A więc to tak - wyłoniłam się z za filara.
- Violu, to nie tak! - wykrzyczał.
- A ja ci ufałam - wybiegłam z domu. Było słychać wyłącznie stłumione krzyki. Udałam się w stronę jakiegoś parku. Usiadłam na ławce i zaczęłam łkać. Nagle poczułam czyjąś obecność.
Kto dosiadł się do Violetty?
Jakie będą relacje między Violettą, a jej ojcem?
Kim była tajemnicza kobieta?
Jaką rolę będzie miał chłopak poznany na lotnisku?
Tego się dowiecie w następnym rozdziale :*
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Krótki, ale dziś czas nie pozwala na napisanie dłuższego rozdziału.
Jutro postaram się napisać dłuższy rozdział. Bay ^^.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz